Żeby odreagować, oglądamy horrory. Filmy pełne grozy, krwi, przerażenia i śmierci są naszymi fetyszami. Upajamy się tryskającą z nich przemocą, mając jednocześnie świadomość, że w rzeczywistości nasza pozycja jest niezagrożona. Horrory w pewnym momencie kończą się i wszystko wraca do pierwotnego, idealnego stanu i tym samym sublimacja strachu zostaje dokonana. Jej ślady w sposób płynny przenikają do wielu dziedzin sztuki. Niepokojące pokłady odkrywane są nieprzerwanie w pracach tworzonych przez artystów, wywodzących się z różnych tradycji i generacji. Na wystawie w Studio BWA „horror”, jako słowo-wytrych, otwiera przed widzem drzwi do świata, w którym niewerbalizowane lęki znajdują swoje wizualne ekwiwalenty. Tu architektura żyje własnym życiem - pozostaje niemym świadkiem dramatycznych wydarzeń, których przebiegu możemy jedynie się domyślać, innym razem zaczyna oddychać własnym nieludzkim rytmem, niebezpiecznie zmieniając kształt. Kryje w sobie również mroczne opowieści o wymazywaniu pamięci historycznej z określonych kontekstów miejsca. Nieuchronny upływ czasu jest odczarowywany tajemnymi rytuałami, a widmo nadchodzącej ostatecznie śmierci jawi się na wiele sposobów: bladym obliczem, czy wizją nieuchronnej katastrofy. Figura kobiety poddanej śmiertelnej grze z wymogami standardów piękna, przeistacza się w groteskowe memento mori. Gdzie indziej jej wizerunek występuje w odmiennym, demonicznym wydaniu.
Pośród rozmaitych, obecnych na wystawie „Horror show, czyli sublimacja strachu” wątków pojawiają się niesamowite ludzkie wizerunki. Z różnych zakątków galerii spoglądają na nas twarze - przewijające się w fetyszystycznym kalejdoskopie wcieleń, wyjęte wprost z filmowego świata grozy, złożone w skrzyniach niczym jaja Obcego, ale też te, patrzące nam w oczy z uporem.