Realizację Diany Lelonek można traktować jako rodzaj terapii szokowej, lecz także jako wyrafinowaną zemstę. Wendetę przeprowadzoną za pomocą broni biologicznej, systematycznie i z naukową precyzją. Jej arsenał stanowią kolonie mikroorganizmów, grzybów i bakterii. Wróg wydaje się namacalny, spogląda na nas choćby z portretów zamieszczonych w „Encyklopedii filozofii” Władysława Tatarkiewicza. Czarno białe przedstawienia starych filozofów, autorów klasycznych dzieł europejskiej myśli humanistycznej są jednak tylko celem zastępczym. Właściwym obiektem ataku jest bowiem stojąca za tymi wizerunkami nieprawdopodobnie rozbudowana struktura światopoglądowa, antropocentryczna i hierarchiczna wizja dziejów, a także dualistyczna koncepcja świata podzielonego rzekomo na wspaniałą kulturę i sielską naturę, władczego człowieka i podrzędne mu organizmy, marne ciało i doskonałego ducha, dobre swoje i złe obce.
Przestrzeń galerii Lelonek zmienia w laboratorium, w którym testowane są różne sposoby pasożytowania drobnoustrojów na dziełach europejskiej cywilizacji. Do tej pory ekspansja terytorialna i podporządkowywanie sobie słabszych (w domyśle gorszych) gatunków charakteryzowała wyłącznie społeczeństwa i kulturę zachodnią, a konkretnie – jak zauważa artystka – białego i bogatego europejczyka. Tym razem role się odwróciły. To, co wypierane i tępione może wreszcie wziąć odwet, przynajmniej w sensie metaforycznym.