Zwierzęco-ludzkie istoty zjadające siebie nawzajem, skulona postać w stanie rozkładu, wąż pożerający ciało, to tylko niektóre motywy które odnaleźć można na najnowszej wystawie Miłosza Wnukowskiego zatytułowanej „Wszystkie dzieci nasze są“. Absolwent katowickiej ASP kontynuuje w niej zapoczątkowany w wcześniejszych projektach wątek ludzkiej krzywdy, cierpienia, śmierci.
Prace Wnukowskiego, wykonane wręcz z barokową dbałością o szczegół, odnoszą się do spraw brutalnych oraz bolesnych. Mają w sobie coś odpychającego i niepokojącego, coś co nie pozwala uciszyć naszego sumienia. Realistyczny sposób wypowiedzi, obrazy rzucane niejako wprost, bez łagodzącej otoczki, przywodzą na myśl fotografię reporterską, choć wystawa jak sam artysta podkreśla ma charakter emocjonalny. Ludzka krzywda, z którą codziennie obcujemy w naszym medialnym świecie, pokazana w przekazie malarskim szokuje jakby bardziej, powodując że obrazy denerwują, tworzą dyskomfort dla widza spodziewającego się od malarstwa jedynie estetycznej przyjemności, czy łatwego przekazu.
U Wnukowskiego symbolem upadku ludzkiej natury staje się zwierzę, wilk, świnia, wąż, ostatecznie przyjmując wyobrażenie łba świńskiego nabitego na pal – motywu zaczerpniętego przez artystę z książki Williama Goldinga Władca much, w której przedstawienie to oznacza szatana uosabiającego wszelkie zło. Nawiązanie do książki o dzieciach to zresztą kolejny trop którym podąża Wnukowski przyglądając się dzieciństwu i związanej z nim pozornej niewinności. Rozdźwięk między beztroską, a nieludzką brutalnością, która może stać się również udziałem dzieci, to leitmotiv wystawy. Jak pisał Andrzej Tobis o wcześniejszych realizacjach Wnukowskiego: „Dzieciństwo i związana z nim niewinność w traktowaniu świata jako wielkiego placu zabaw miesza się tu z cierpieniem. Zabawki stają się narzędziami tortur, narzędzia tortur stają się zabawkami“.
Ida Smakosz-Hankiewicz