"Nie jestem grzeczna..." to tytuł najnowszej wystawy Aleksandry Hajdas - Rutkowskiej - absolwentki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Bohaterkami tych pełnych ekspresji obrazów są kobiety. Niektóre to znajome i przyjaciółki, ale większość to dziewczyny podpatrzone na ulicy, w kawiarni, na plaży. Są bardzo różne i niezupełnie grzeczne. Na wielu twarzach widać wręcz złość, gniew czasem okrucieństwo.
- Niektóre byłyby pewnie zawstydzone i zadziwione swoim zachowaniem - mówi Sandra. I dodaje, że każdy jej obraz jest zapisem niezwykle ulotnej, niemożliwej do powtórzenia chwili. Chwili, która zaczyna przemijać już w momencie, gdy się zaczyna.
Gdy maluje, nie robi żadnych szkiców, projektów. Kieruje się intuicją, emocjami, nastrojem. Pracuje szybko. Tę niecierpliwość widać w ruchach pędzla na płótnie, w przenikających się barwach, czasami w zbyt grubo położonych warstwach farby. Sandra śmieje się, że praca zastępuje jej areobic, bo żeby namalować obraz o wymiarach 150x100cm cały czas musi biegać, robić przysiady. Twierdzi, że tylko w takim pędzie jest w stanie uchwycić i przekazać emocje bohaterek. Kobiet, z jednej strony pięknych jak modelki z Elle, ale z drugiej - wyraźnie wychodzących poza stereotypowy wizerunek "modnej seks lalki", który narzuciły media.
Patrząc na prace artystki, trudno nie dostrzec wpływu mistrzów ekspresjonizmu czy koloryzmu. W lekko zdeformowanych postaciach czuć niepokój podobny do tego, jaki przenika z obrazów Egona Schiele - austriackiego XX wiecznego skandalisty, którego oskarżano o szerzenie pornografii i przekraczanie granic dobrego smaku. Z kolei nagie kobiety w pończochach przywodzą na myśl frywolne panie z dzieł Henriego de Toulouse Lautreca. Zwłaszcza ta trzymająca nieco lubieżnie przy ustach palec w czarnej rękawiczce...
Sandra twierdzi, że nie ma jednej gamy kolorystycznej, w której tworzy. – Wszystko zależy od chwili, gdy zaczynam malować - mówi. Niektóre płótna są mroczne, tak jak mroczna bywa kobieca natura. Inne epatują kolorami i optymizmem, bo takie właśnie były jej modelki. Malarstwo nie jest jedyną pasją Sandry. Druga to projektowanie. Artystka skończyła wydział Architektury Wnętrz na warszawskiej ASP i ma na swoim koncie liczne realizacje domów i apartamentów. W wielu z nich wiszą na ścianach jej obrazy. Bo, jak mówi Sandra, nic nie nadaje wnętrzu wyrazistości tak jak kobieta. Zwłaszcza trochę niegrzeczna.