Gdy planujemy kupić komuś prezent z jakiejkolwiek okazji, a przede wszystkim na święta Bożego Narodzenia, to zazwyczaj mamy w myślach chęć wywołania określonych emocji naszym podarkiem. Pragniemy, by bliska nam osoba była szczęśliwa, zadowolona przynajmniej z tego, co dostała. Nie myślimy o przydatności, praktyczności, nie w głowie nam chęć wywołania smutku czy żalu. Chcemy widzieć szczęście w czyichś oczach i jesteśmy zdeterminowani, by to szczęście wywołać. Możemy jednak mieć problem, gdy przychodzi moment wyboru odpowiedniego prezentu, a w naszych dłoniach brakuje listy życzeń świątecznych. Bo co innego, gdy kierujemy się pragnieniami drugiej osoby, a co innego, gdy sami musimy postarać się o trafienie w gusta z jakimś prezentem i musimy użyć wyobraźni, by sprawić komuś radość. Z drugiej strony sami narzucamy sobie ograniczenia pod postacią pragnienia wywołania tego jednego konkretnego uczucia, emocji, która wydaje nam się najważniejsza, czyli radości. Ale radość wynikać może z wielu czynników i nie zawsze musi być okazywana w znane nam i akceptowalne przez nas sposoby.
Stwierdzenie, że radość może być okazywana w inny sposób, niż poprzez szeroki uśmiech czy skakanie wywoływane przez tę emocję, może być dla wielu zaskakujące. Ale taka jest prawda, bo radość nie musi pojawiać się od razu. Najpierw zjawić się może zdziwienie, zadumanie, zaskoczenie, konsternacja czy rozczarowanie, ale te stany bardzo łatwo przejść mogą w radość prawdziwą. Nie musimy dawać komuś w prezencie wymarzonego gadżetu, chyba że ten ktoś zażyczy sobie właśnie tego. Można eksperymentować z prezentami świątecznymi i ofiarować komuś coś zaskakującego, ale tylko w sytuacji, gdy dana osoba nie zażyczy sobie czegoś konkretnego. Jeżeli ograniczeni jesteśmy czyjąś listą życzeń świątecznych, to nie powinniśmy mieć z niczym problemu. Problem pojawia się właśnie w chwili, gdy samodzielnie musimy wybrać jakiś prezent i gdy z całych sił pragnąć będziemy, żeby nasz podarunek wywołał radość. Ale skoro ktoś nie zażyczył sobie niczego konkretnego, to możemy poeksperymentować i założyć, że nie musimy przejmować się reakcją na ofiarowywany przedmiot.
Jednak to nieprzejmowanie się reakcją drugiej osoby na nasz prezent nie oznacza, że możemy odpuścić i dać jej skarpetki czy kolorową czapkę Mikołaja. Absolutnie. Jest to znak, że można pójść w prezenty nieoczywiste i niecodzienne, które mało komu kojarzą się z podarunkami świątecznymi, ale które posiadają w sobie ogromne pokłady emocji. Mogą być zaskakujące, mogą wywoływać zdziwienie i reakcje nowe dla wszystkich, ale z pewnością pozostaną niezapomniane. Chodzi o dzieła sztuki, które powszechnie uznawane mogą być za mało popularne, a przynajmniej przeznaczone dla świadomych odbiorców i prawdziwych koneserów. Mowa o obrazach wykonywanych w różnych technikach, które powstają dzięki utalentowanym artystom. Obrazy takie potrafią zawierać w sobie różnego rodzaju emocje, których odkrycie i intensywność oddziaływania na kogoś zależą tylko od odbiorcy i jego umiejętności postrzegania świata.
Przykładem dzieła, które może okazać się doskonałym prezentem na nadchodzące święta jest dzieło autorstwa Moniki Wojtyły zatytułowane „Cykl: Szept, Rozdział I: Lato”. Obraz ukazujący naturę w zupełnie innych barwach, które przedstawiają znane nam pory roku w nowy sposób. Jest to obraz, który wywoływać może spokój w odbiorcy i taki właśnie jest pejzaż, który został pokazany na płótnie. Pełen jest tajemniczości i powodów do zadumy, do przestawienia swojego myślenia na nowe tory. Jest to dzieło urzekające i poruszające na swój sposób, ale najważniejsze jest to, że pozwala ono odbiorcy na dowolne interpretowanie, mimo iż przedstawia z pozoru coś oczywistego. Taki prezent na święta może być niezwykle udany i wywołać wiele emocji, które nie od razu przybrać mogą postać radości, ale które z pewnością okażą się wartościowe i niezapomniane dla kogoś, kto otrzyma od nas taki wyjątkowy i mało oczywisty podarunek.