Sylwester Żarczyński jest młodym i niezwykle płodnym artystą, który najpierw studiował architekturę wnętrz w Poznaniu, dopiero na stopniu magisterskim na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych na poważnie zajął się malarstwem oraz rysunkiem. Zainteresowanie Żarczyńskiego architekturą jest wyczuwalne we wszystkim, co robi. Przede wszystkim jego obrazy olejne precyzyjnie oddają nie tylko architektoniczne detale, ale też miejskie pejzaże. W swoich pracach sięga jednak po wiele innych tematów, od abstrakcji po ludzką sylwetkę, w których pojawia się zdecydowanie więcej niepokoju i kontrastów. Stosuje je przede wszystkim, sięgając po gwasz, jedną z jego ulubionych malarskich technik.
Niepokojąca gra kontrastów
Typowy dla gwaszy Sylwestra Żarczyńskiego jest subtelny dramatyzm kontrastów tonalnych, jaki stosuje, przede wszystkim malując postaci. Zbudowane za pomocą plam bieli i czerni sylwetki mężczyzn i kobiet, mniej lub bardziej wyraźnie wyłaniają się z mroku, nasuwając pytania o swoją tożsamość. Artysta unika jednoznacznych odpowiedzi – w przeciwieństwie do obrazów olejnych Żarczyńskiego, w jego gwaszach brakuje cech charakterystycznych, szczegółów twarzy bądź dłoni. Na tych pracach, które bardziej szczegółowo oddają anatomię, postacie zazwyczaj przedstawione są fragmentarycznie, przez co bliżej im do abstrakcji. Żarczyński zdaje się być zainteresowany nie tyle realizmem dnia codziennego, co atmosferą ulotnej chwili, studiowaniem na papierze sceny przefiltrowanej przez swoją artystyczną wrażliwość. Pomaga mu w tym szybka, dynamiczna gra pędzlem, pozostawiającym na podłożu rozdergane, niespokojne plamy.
Teatralny dramatyzm
Sylwester Żarczyński maluje gwasze w stylu, który może kojarzyć się z dorobkiem związanych z teatrem artystów, takich jak Tadeusz Kantor. Nastrojowa, ograniczona do czerni i bieli kolorystyka, intensywne chiaroscuro przypominające wydobywanie z mroku poszczególnych elementów kompozycji światłem reflektora – to wszystko sprawia, że gwasze Żarczyńskiego jak dobrze rozegrana teatralna scena mają zawsze drugie, a nawet trzecie dno. Ich interpretacja zależy od sposobu postrzegania patrzącego, od jego osobistych doświadczeń. Sam twórca nie ułatwia zadania, tytułując swoje prace kolejnymi, bezosobowymi numerami. To, co w stylu Sylwestra Żarczyńskiego robi największe wrażenie, to właśnie pozostawienie patrzącemu na obraz swobodnego pola do analizy i skojarzeń.