“Salvator Mundi”, znany powszechnie jako „Zbawiciel świata” ściągnął najbogatszych inwestorów i kolekcjonerów świata sztuki gotowych zapłacić – jak się okazało – setki milionów dolarów za obraz olejny Mistrza da Vinci. To dzieło w 19 minut zostało sprzedane za rekordowe 450 milionów dolarów. Warto zaznaczyć, że mimo niegasnących spekulacji wokół niego, wynik, jaki osiągnęło, należy do najwyższych w historii publicznych aukcji dzieł sztuki. Określono je wówczas jako wydarzenie stulecia na rynku sztuki, a to, co je tym uczyniło, to oczywiście kwota, jaką za dzieło zapłacono. Jednakże czy udałoby się ją osiągnąć, bazując tylko na nazwisku da Vinci?
Rekordowa kwota i zainteresowanie “Zbawicielem świata” da Vinci
Cofnijmy się do roku 2017. Jesień, 15 listopada. Niewiele ponad kwadrans trwała wówczas jedna z najbardziej wyczekiwanych i jednocześnie rekordowych aukcji w nowojorskim domu aukcyjnym.
Wiele osób i agencji reklamowych pracowało na to, tworząc globalne kampanie, prezentując obraz w kilku miastach na świecie, stwarzając potencjalnym nabywcom możliwość bezpośredniego kontaktu z arcydziełem. Warto również wspomnieć o tym, że miała miejsce sytuacja niecodzienna, związana z samą aukcją – obraz nie został, jak zakładano, zaprezentowany na aukcji sztuki dawnej, lecz na współczesnej. Decyzją domu aukcyjnego, Leonardo da Vinci, został wyjęty z grona artystów dawnych i zaprezentowany jako malarz wszech czasów, którego nie dotyczą żadne historyczne podziały.
„Zbawiciel świata” ukryty przed światem?
Przez długi czas zostawała owiana tajemnicą informacja o tym, kto nabył dzieło mistrza i przede wszystkim gdzie ono przebywa. Dziś już wiemy. Jest w prywatnych rękach saudyjskiego księcia. Czy jednak jest ozdobą pałacu, czy jachtu arabskiego magnata – tego się prawdopodobnie nie dowiemy nigdy. Był cień szansy na to, że po raz pierwszy od sprzedaży dzieła w 2017 roku, zostanie ono zaprezentowane światu podczas wystawy w Luwrze, celebrującej rocznice 500-lecia śmierci wielkiego mistrza renesansu. Ku zaskoczeniu wszystkich i wśród licznych spekulacji i teorii spiskowych do tej prezentacji nie doszło.
Jaki był tego powód? Podejrzeń było wiele.
Jednym z nich było zasugerowanie, że dzieło uległo uszkodzeniu i stąd Arabia Saudyjska odmówiła jego udostępnienia. Ten zabieg miałby na celu ukryć ten bardzo niewygodny fakt przed opinią publiczną, aby uniknąć niewygodnych pytań. Inna z wersji zakładała, że nowy właściciel “Salvator Mundi” zażądał, aby najdroższe dzieło świata było eksponowane w towarzystwie jednego z najbardziej rozpoznawalnych dzieł Leonarda – “Mona Lisy”. Na to podobno nie chciał zgodzić się sam zarząd Luwru, tłumacząc swoją odmowę czynnikami bezpieczeństwa podczas tej wyjątkowej wystawy. Jeszcze inni stawiali tezę, że jednak są zastrzeżenia do oryginalności dzieła.
Autentyczność dzieła Leonarda da Vinci pod lupą ekspertów
Przypomnijmy, że Leonardo da Vinci ukończył obraz olejny “Zbawiciel świata” w roku 1513, a beneficjentem tej wyjątkowej pracy był król Francji Ludwik XII. Obraz przechodził przez wiele królewskich rąk, nie tylko francuskich, zanim po tym, jak został powszechnie uznany za bezpowrotnie utracony, został zakupiony przez brytyjskiego kolekcjonera sztuki w roku 1900. Zupełnie nieświadomego wówczas, że wszedł w posiadanie arcydzieła za bezcen. Tej świadomości również nie mieli w roku 1958 jego spadkobiercy, którzy spieniężyli już drastycznie zniszczony obraz za 45 funtów. Dopiero rok 2005 przyniósł przełom w identyfikacji twórcy. Obraz nabyli eksperci i znawcy sztuki dawnych mistrzów, na czele z Robertem Simonem, który podejrzewając kim jest autor nabytego za 10 tysięcy dolarów obrazu, przekazał olej pod fachową dłoń znanej i cenionej konserwatorki malarstwa – Dianne Dwyer Modestini. Jej skrupulatna praca rozwiała wszelkie wątpliwości, które dotyczyły tego, czy autorstwo można przypisać samemu da Vinci, czy też jego asystentom.
Tajemnica szklanej kuli na obrazie “Zbawiciel świata”
Nie wpłynęło to jednak na zaniechanie analizy “Zbawiciela świata” przez kolejnych znawców sztuki, ale i światowych naukowców, którzy prześcigają się w publikacjach kolejnych nowych odkryć. Prace trwają nieprzerwanie nad elementami dzieła. Widzimy na nim oczywiście Jezusa trzymającego w jednej dłoni szklaną kulę będącą symbolem świata, drugą dłonią czyniącego gest błogosławieństwa. I to właśnie owa kula jest skrupulatnie poddawana pracom badawczym. Wszyscy wiemy, że Leonardo nie był tylko malarzem, był niezwykłym naukowcem o wybitnym umyśle. Stąd właśnie tak wiele pytań budzi szklana kula. Skoro optyka była dziedziną doskonale znaną mistrzowi, dlaczego szkło w dłoni nie zniekształca szat? Pojawiło się podejrzenie, że być może da Vinci świadomie “zabawił się” zasadami optyki. Inni poddając dzieło wnikliwej analizie, doszli do zaskakujących wniosków – mianowicie – szklana kula nie jest szklana ani nawet kryształowa. Jest sferą pustą w środku, a da Vinci znając właściwości optyczne pustych kul, wiedział, jak uniknąć zniekształceń optycznych.
Na kuli jednak nie kończy się tajemniczość dzieła, które przez krytyka sztuki Ben Lewisa nazwane zostało „najpiękniejszym znakiem zapytania, jaki kiedykolwiek został namalowany”. Jakie jeszcze tajemnice do rozwikłania pozostawił nam da Vinci? Naukowcy zwracają uwagę na kciuk. Jest w dwóch pozycjach, co absolutnie wskazuje na to, że właśnie Leonardo jest jego autorem. Czy rzeczywiście?
Fenomen Leonarda da Vinci
Nie zadziwią nas zapewne żadne z kolejnych tez i nowych odkryć, ponieważ powszechnie znana jest wiedza na temat wszechstronności włoskiego wynalazcy i naukowca. Niebezpodstawnie uważa się go za jednego z największych malarzy wszech czasów i za najbardziej utalentowaną osobę w historii. Wyprzedzał czas i epokę, w której żył i tworzył, a wiele z jego odkryć zostało docenionych dopiero po stuleciach.