Nie od dziś wiadomo, że różne dziedziny sztuki wzajemnie się przenikają, a twórcy – czerpiąc od siebie pełnymi garściami, inspirują się, tworząc zupełnie nową jakość. Nie inaczej jest z reżyserami, którzy chętnie szukają natchnienia w… galeriach malarstwa. Jakie filmy zainspirowane obrazami warto znać?
Obraz zatrzymany w kadrze
Reżyserzy filmowi uwielbiają sięgać po różne elementy kultury, zapożyczając do swoich realizacji motywy wyjęte wprost z albumów o historii malarstwa. I tak Lars von Trier w „Melancholii” z 2011 roku wzorował się w jednej ze scen na obrazie „Ofelia” autorstwa Johna Everetta Millais, Lasse Hallstrom w „Hipnotyzerze” z 2012 roku nawiązał do „Świata Christiny” pędzla Andrew Wyetha, a Andriej Tarkowski w kultowym „Zwierciadle” z 1974 roku – do płótna „Myśliwi na śniegu” Pietera Bruegela. Czemu służy taki zabieg? Czasem podkreśleniu kontekstualnych podobieństw między filmowymi kadrami, a malarskim pierwowzorem, a niekiedy formalną zabawą artysty w kulturowe dialogi, która ma dodatkowo wzmocnić artystyczny walor produkcji i być hołdem złożonym historii sztuki.
Jak z obrazu
Budowanie kadru na podstawie malarskiej sceny, wbrew pozorom nie jest łatwe, a o ostatecznym efekcie często decydują drobne detale. W „Blade Runnerze” z 1982 roku Ridley Scott osadził swoich bohaterów w świecie do złudzenia przypominającym płótna Edwarda Hoppera. Osobom pracującym na planie reżyser, podobno dosłownie, wymachiwał przed oczami reprodukcją obrazu „Nighthawks”, pragnąć jak najwierniej oddać klimat nocnego miasta. Często zdarza się, że twórcy filmu nie tworzą mimetycznych odniesień do konkretnego płótna, ale dopracowują kadry, które same w sobie mogłyby stanowić pełnoprawne malarskie dzieło. Tak jest między innymi w przypadku całej filmografii Wong Kar-Waia, Wesa Andersona czy Paolo Sorrentino.
Frida i Twój Vincent: filmowe biografie twórców
Takie filmy, jak „Frida” Julie Taymor z 2002 roku czy „Twój Vincent” Doroty Kobieli i Hugh Welchmana z 2017 roku to znakomite przykłady na to, że reżyserów mogą interesować nie tylko same obrazy, ale również życie ich twórców. Malarstwo jawi się w nich jako nieodłączny element życia: wierny towarzysz i sposób na komunikację ze światem bądź przekleństwo, któremu trudno się oprzeć. Szczególnego zadania podjęli się realizatorzy nominowanej do Oscara animacji o Vincencie van Goghu – w tej produkcji płótna niejako ożyły, a opowieści o słynnym Holendrze snują ich bohaterowie.