Tacy już jesteśmy, że słowem potrafimy ranić bardziej, niż czynami. Bo słowa wychodzą z nas z większą łatwością, są nieprzemyślane, a i my nie potrafimy często ocenić ich siły i bezmyślnie rzucamy nimi w innych, nie potrafiąc przewidzieć, jaki będą miały efekt. Najgorsze jest to, że nie mamy przez to wyrzutów sumienia, że nie żałujemy wypowiedzianych słów, bez względu na to, jak mocno kogoś zranią. Bo wydaje się nam, że mamy prawo mówić wszystko o wszystkim i o wszystkich. Możemy milczeć, albo jakąś sprawę zignorować, ale wiemy, że możemy też rzucić błotem i nikt nam nic z tego powodu nie zrobi. Z taką właśnie swobodą krytykujemy wiele rzeczy, a sztuka w tym przypadku cierpieć potrafi najbardziej. Bo i w niezwykły sposób upodobaliśmy sobie krytykowanie jej, a wręcz mieszanie z błotem na wiele sposobów. Bo nam się nie podoba, bo nie trafia w nasze gusta, bo lubiana jest przez kogoś, kogo nie tolerujemy.
A sztuka to ludzie – ci, którzy ją tworzą, jak i ci, którzy są jej odbiorcami. Potrafimy bardzo brutalnie obchodzić się z dziełami, które nie są dla nas atrakcyjne, które uznajemy za niepotrzebne i bardzo ochoczo wyrażamy swoje niezadowolenie. Krytyka jakiegoś dzieła jest jeszcze do zaakceptowania, bo prawem odbiorcy jest wypowiedzieć się na temat czegoś, czego doświadczył, ale wielu ludzi idzie o krok dalej i zamiast skupić się jedynie na tworze, atakuje jego twórcę. Bo skoro pozwala się nam na bezkarne opluwanie sztuki samej w sobie, to i nie zaszkodzi dać w kość jej twórcom, żeby na następny raz postarali się bardziej i lepiej wykonali swoją pracę. Tak zdaje się myśleć obecnie wielu z nas. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak ciężkim jest proces twórczy i jak wiele pracy potrzeba, by dzieło powstało, a jednak lekko i przyjemnie dla nas krytykujemy i dzieło i twórcę. Bo prostym jest napisanie jakichś słów, siedząc przed komputerem i wciśnięcie przycisku „wyślij”. Nic nas to nie kosztuje, robimy to przygotowując obiad czy czytając gazetę i przez chwilę nawet odczuwamy satysfakcję z tego, że pokazaliśmy artyście, gdzie jest jego miejsce w świecie.
Jest ot wynik wolności wypowiedzi, która w dobie internetu ma szczególne znaczenie. Jednak nie prowadzi to do niczego korzystnego. Krytykowanie sztuki i artystów dostarcza krytykującym jedynie chwilowe zadowolenie, które później zastąpione zostaje przez pustkę. Krytykować coś można, owszem, ale rozsądnie i rzeczowo. Bo wielu ludzi myli konstruktywną krytykę z wylewaniem pomyj na coś lub na kogoś, pod wpływem silnych emocji, nad którymi nie potrafią zapanować, niczym zwierzęta.