Czy wszystkie dzieła sztuki potrzebują tytułów? Niekoniecznie, czego dowodem są obrazy, utwory muzyczne czy rzeźby, których nazwy nie mówią odbiorcy kompletnie nic, które są oderwane całkowicie od tego, co widzimy i nie wyjaśniają nam, na co mamy zwrócić uwagę. Często jest też tak, że dowiedziawszy się, jaki tytuł ma dane dzieło sztuki, zaczynamy się zastanawiać, dlaczego właśnie tak on brzmi, skoro my widzimy coś innego i inaczej do tego, co kontemplujemy podchodzimy. Tytuły nie muszą, ale tylko mogą nakierować nas na odpowiednie tory interpretacji. Same mogą być powodem do rozmyślań i jeszcze głębszego analizowania danego dzieła. Czasem nas rozczarowują, czasem zaskakują i dają radość, przyjemność jakąś dziwną. Nie muszą być nam pokazywane, byśmy mogli zagłębić się w to, co artysta chciał nam przekazać, ale ich istnienie i swoiste przywiązanie do danego dzieła są zawsze jego częścią i stanowią element twórczości artysty.
Często jest tak, że tytuł danego dzieła na zawsze zostaje przez nas powiązany z danym tworem i stanowi swoistą definicję tego, co widzimy czy słyszymy. Poznajemy tytuł i nie możemy myśleć o niczym innym, nie możemy swobodnie interpretować i zachwycać się tym, o podpowiada nam wyobraźnia. Czasem jednak tytuł nie wytycza nam ścieżki interpretacji i pozwala nam na swobodne przemierzanie krain naszej wyobraźni. Wszystko zależy od tego, jak mocno potrafimy wejść w dane dzieło i poddać się jego działaniu. Bo to, co widzimy i czujemy nie zawsze musi pokrywać się z tym, co artysta chciał nam pokazać. Przykładem może być obraz autorstwa Angeliki Mus-Nowak zatytułowany „Migoczący las”. Gdybyśmy nie znali tytułu, gdyby artystka nie ujawniła go nam, to zapewne mało kto pomyślałby, że oto na płótnie widać las. Nie musi tak być, ale jest to wielce prawdopodobne. Czy czulibyśmy się zaskoczeni dowiadując się, że te zmyślne plamy, ciemniejsze kreski w tle i jaśniejsze rozbłyski w górnej części dzieła, składają się na las rozświetlany światłem niewiadomego pochodzenia, gwiazdami i innymi cudami? Możliwe.
Tytuły teoretycznie nie są nam do niczego potrzebne, ale czasem dobrze jest wiedzieć, w którym kierunku powinny podążać nasze myśli. Czasem też warto skonfrontować nasze wyobrażenia i interpretacje z wizją artysty i przekonać się, jak bardzo jesteśmy w stanie uciec w naszą wyobraźnię, kiedy ktoś daje nam swobodę w przemierzaniu jej bezkresu. Z drugiej strony tytuł dzieła może być doskonałą zachętą do nieposłuszeństwa odbiorcy i samodzielnego interpretowania, definiowania tego, co widzą oczy czy słyszą uszy.