Często czujemy się rozczarowani? Czy często okazuje się, że nasze oczekiwania i wyobrażenia nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości? Jak bardzo nie lubimy rozczarowań i zawodów? Czy stajemy się przez nie mściwi i pałamy nienawiścią, czy raczej przechodzimy obok nich obojętnie, albo ze zrozumieniem? Rozczarowania są wpisane w nasze życie i nie można się całkowicie ich pozbyć. Wszystko przez to, że mamy wyobraźnię, a jest ona tak dziwnym narzędziem, że bardzo często podpowiada nam wizje dotyczące przyszłości, ludzi, przedmiotów czy wydarzeń, które opierają się na naszych nadziejach, a nie na faktach. A im dłużej o czymś myślimy, im częściej pozwalamy naszej wyobraźni na swobodny galop, tym bardziej wybujałe mamy oczekiwania i wyobrażenia na jakiś temat. Z tego powodu rozczarowanie czujemy aż za często, a na pewno w przypadku sztuki, z którą obcujemy.
Chodzi tu o sytuacje, w których czekamy bardzo mocno na nowe dzieła naszych ulubionych artystów których znamy i cenimy za pewne cechy. Wypatrujemy z niecierpliwością nowych płyt muzycznych, książek, obrazów czy fotografii i z wielką radością kupujemy te dzieła, gdy tylko ujrzą światło dzienne. Często oczekujemy po nich czegoś konkretnego, jakiejś tradycji, cech charakterystycznych, które w poprzednich dziełach nas urzekały. Kupujemy coś, co znamy artystę i wierzymy, że będzie on zawsze dawał nam to, co chcemy. I czasem okazuje się, że czujemy się rozczarowani, bo dostajemy coś, czego się nie spodziewaliśmy, jakąś nowość, nowy kierunek twórczości. Stajemy się ofiarami naszej wyobraźni, bo doznajemy szoku i zawodu. Zapominamy bowiem, że artyści mają prawo się zmieniać, rozwijać, próbować nowych rzeczy i przekazywać swoje emocje w różny sposób. Z jednej strony oczekujemy od nich autentyczności, naturalności i zaskakiwania nas, ale z drugiej chcemy, by zawsze dawali nam to, czego potrzebujemy. Chcemy zamknąć kanarka w klatce, ale wymagamy od niego, by czuł się w niej, jakby był na wolności i pokazywał nam tylko radość z tego wynikającą. Ale tak się nie da.
I nie ma w takich zmianach artystycznych żadnej złośliwości, bo twórcy dzieł sztuki mają prawo się zmieniać. A odbiorcy mają prawo odchodzić od nich, kiedy tylko będą mieli na to ochotę. Nie przez złośliwość artysta wybiera nowe drogi w swojej twórczości, ale przez chęć rozwijania się i próbowania czegoś nowego, bardziej ekscytującego. My nie musimy za tym nadążać, co nie znaczy, że nie znajdzie się ktoś, kto tego nie doceni.