Gdziekolwiek nie pójdziemy, czegokolwiek nie będziemy robić w danej chwili i o czymkolwiek nie będziemy myśleć, to docierać będzie do nas ogrom informacji ze wszystkich stron. Jesteśmy obecnie wystawieni na wzmożone działanie różnego rodzaju źródeł wiadomości, bodźców, które oddziałują na nas w mniejszym lub większym stopniu. W kinie, zanim wejdziemy na salę, dostajemy informacje o zbliżających się premierach, promocjach na dane seanse, zestawach przekąsek dla każdego typu klientów czy o maratonach, które są szumnie zapowiadane. Po wejściu na salę sytuacja ta nie ulega zmianie przez kolejne minuty, bowiem i tam znajdziemy mnóstwo reklam poprzedzających seans. Idąc do sklepu po bułki i mleko trafiamy do prawdziwej jaskini informacji, gdzie dowiadujemy się, które podpaski są najlepsze dla kobiet aktywnych, która szynka jest ekologiczna, a która tania, dostajemy informacje o tym, co należy kupić, by móc przyrządzić szybki obiad dla rodziny i dowiadujemy się, że jeden producent testuje kosmetyki na zwierzętach, a drugi unika takich praktyk. Takich przykładów mnożyć można w nieskończoność, bowiem współczesny świat opiera się o oddziaływanie na ludzi i ich psychikę. Natłok informacji ma na celu wywieranie wpływu na konsumenta i sprawienie, że będzie on ślepo dążył w wyznaczonym przez marketingowców kierunku.
Co to powoduje? Co dzieje się z ludźmi, którzy wciąż odbierają różnego rodzaju komunikaty, z których reklamy produktów i usług to tylko część całości? Bo są jeszcze informacje ze świata, wiadomości polityczne, społeczne i agitacje ze strony różnych organizacji. Otóż, wszystko to prowadzi do jednego możliwego punktu – znieczulenia naszych zmysłów i stępienia wrażliwości. Bo umysł i serce, które codziennie informowane są o super produktach, o najlepszych możliwościach rozwoju i o nieszczęściach ludzi szybko przyzwyczajają się do tego natłoku, co prowadzi do tego, że po pewnym czasie nasze emocje związane z nowymi informacjami są na zerowym poziomie. Każdego dnia dostajemy tyle bodźców, że obecnie nie jesteśmy już w stanie nie tyle skupić się na jednej informacji i poświęcić jej chwilę, ale do tego nie potrafimy nawet wzruszyć się, kiedy pojawia się najlepsza ku temu okazja.
Tak samo dzieje się w przypadku sztuki, której produkty oferowane są nie tylko przez artystów amatorów, ale które wypływają przede wszystkim z wielkich korporacji i dostarczane są odbiorcom w ilościach hurtowych. Współczesne czasy charakteryzują się tym, że sztuka przestaje mieć znaczenie w przypadku swojej wartości, a skupia się bardziej na ilości i słabej jakości. Dostajemy każdego dnia tyle informacji o nowych płytach, książkach czy filmach, że nowe produkcje nie robią na nas już tak wielkiego wrażenia, jak to miało miejsce jeszcze kilkanaście lat temu. Oczywiście zdarzają się twory artystyczne, które potrafią nas zachwycić, które pobudzają nasze umysły i serca do podjęcia większego wysiłku, ale w porównaniu do tego, jakie ilości nowych dzieł są codziennie publikowane, te nieliczne wartościowe wyjątki wydają się jedynie pyłkiem na wietrze. Stajemy się coraz bardziej nieczuli na piękno i na emocje, które wysyłają do nas artyści, bo nie jesteśmy w stanie wyselekcjonować tego, co najlepsze. Próba robienia tego jest, jak chęć wygrzebania z szamba małego diamentu – mało kto będzie chciał się tym zajmować, bo i nagroda nie będzie warta poświęcenia.
Ratunkiem w tym przypadku jest znieczulenie się nie na sztukę, jako całość i nie na informacje, jako jeden ciąg sygnałów, ale zwykłe niezwracanie uwagi na to, co ktoś próbuje nam wcisnąć na siłę. Każdy musi samodzielnie znaleźć swoje diamenty zanim te wpadną do szamba i zostaną zakryte czymś, co nie będzie warte naszej uwagi. A przede wszystkim, każdy musi pielęgnować w sobie uczucia i emocje, które współczesny świat próbuje w nas zagłuszyć i sprawić, że liczyć się będzie tylko to, co ktoś nam podsunie pod nos. Trzeba być odpornym na ślepe dążenie za innymi i za trendami i poszukiwać własnych ścieżek przyjemności i rozwoju.